Wyobrażacie sobie, aby w Polsce nieopodal popularnych miejsc z wieloma restauracjami czy barami znajdowały się ukryte lokale o których niewiele osób ma pojęcie? Niektóre z nich to bary w których znajdziecie wyjątkowo smaczne drinki, a inne serwują po prostu burgery.
Ukryte lokale w Singapurze
Brak szyldu, brak jakichkolwiek oznaczeń, a nawet godzin otwarcia. Wielkie stalowe drzwi, które zupełnie nie przypominają wejścia do wyjątkowego baru. Będąc tu pierwszy raz ani przez chwilę nie pomyślisz o tym, że możesz tam skosztować wyśmienitych drinków, które naprawdę Cię zaskoczą.
Przechadzając się ulicami Singapuru, brat zaproponował nam pokazanie barów, które raczej nie są dostępne dla zwykłego turysty, no bo skąd miałby on wiedzieć o jego istnieniu? Szliśmy wzdłuż ulicy z wieloma restauracjami, barami i kawiarniami. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że obok nich istnieją też lokale, które postanowiły pozostać „anonimowe”. Pierwszym lokalem, który spotkaliśmy była burgerownia, która znajdowała się obok innej knajpy, która miała otwarte drzwi i mocno zachęcała do skorzystania z ich usług. Nasza ukryta burgerowania znajdowała się tuż obok za wielkimi, czarnymi, metalowymi drzwiami. Wyglądały niemal, jak wrota do zamku. Po otwarciu ich pojawiała się czarna kotara, aby w dalszym ciągu ukrywać swój lokal. Cena za hamburgera w takim miejscu wynosiła około 20 SGD (około 54 złotych).
Alkohol w Singapurze. Niesamowite drinki i klimat w ukrytych lokalach
Nie ma nic lepszego po długim dniu zwiedzania, jak wybranie się na drinka do niezatłoczonego baru w doborowym towarzystwie. Wybierając się w podróż po mieście zdecydowaliśmy się na ukryty bar, w którym ceny są nieco wyższe niż w większości lokalów. Z drugiej strony alkohol w Singapurze wszędzie jest drogi. Cena za jednego dowolnego drinka z karty wynosiła 25 SGD (Około 70 złotych).
Wejście do baru było w pobliżu ruchliwej ulicy z lokalami. W uliczce minimalnie na uboczu naszym oczom pojawiły się wielkie czarne stalowe drzwi. Nic nie zapowiadało, że drzwi są otwarte, a tym bardziej, że znajduje się tam tak ciekawe miejsce. Tuż za drzwiami były schody, które prowadziły nas do piwnicy. Po pokonaniu schodów naszym oczom ukazał się bar z prawdziwego zdarzenia. Wyglądał na nieco mroczny i tajemniczy. Przypominał również nieco laboratorium. Na niemal wszystkich ścianach widoczne były próbówki, fiolki oraz inne naczynia, które być może przydałaby się w ośrodku naukowym (do alkoholu też byłyby ok!). Niestety zamiast zrobić zdjęcie lub filmik zajęliśmy się czytaniem krótkiej, ale bardzo ciekawej karty. Po zajęciu stolika obsługiwał nas barman. Nie było tutaj typowych kelnerów, wszystkim zajmowała się grupa barmanów. Drinki były wyjątkowe i prawdopodobnie nie spotkacie takich nigdzie indziej. Niektóre z nich zawierały odżywkę białkową, a inne czosnek! A jak smakowały?
Zero lodu – pełno smaku!
Przyzwyczajeni jesteśmy, że zamawiając drinki dostaniemy alkohol z mnóstwem lodu, który ochłodzi napój, ale również go rozwodni. Tutaj tego nie było. Każdy drink był schłodzony, ale nie zawierał ani jednej kostki lodu, dzięki czemu czuć było pełnię smaku. Co najważniejsze, alkohol wcale nie był mocno wyczuwalny. Czytając skład poszczególnych drinków nie byłem przekonany, co do napicia się czegokolwiek, ale warto było spróbować.
Wszystkie 3 były świetne, jednak każdemu z nas najbardziej smakował ten, którego wybrał. Barman potrafił doradzić! Drink po lewej zawierał czosnek, środkowy bitą śmietanę i suszoną truskawkę, a mój po prawej odżywkę białkową.
Cena była wysoka, jednak naprawdę pokazuje to, że stworzenie smacznego drinka alkoholowego to sztuka. Po wypiciu udaliśmy się jeszcze, aby spróbować klasycznego napoju w zwykłym barze na dachu. Widok był wspaniały, ale alkohol z sokiem i dużą ilością lodu już nie smakował jak kiedyś…
Czy warto poszukać/zapytać o takie miejsca?
Zdecydowanie tak! Mam wrażenie, że w takich miejscach obsługa jest zdecydowanie bliższa gościom. Barman doradził nam w wyborze zapytał skąd jesteśmy, a jak dowiedział się, że z Polski to chętnie porozmawiał o grze Wiedźmin i polecił nam God Of War. Drinki, które otrzymaliśmy, były prawdopodobnie najbardziej oryginalne i najsmaczniejsze jakie piłem, więc byłem bardziej niż miło zaskoczony. Chętnie wróciłbym tam ponownie, a spróbować więcej! Jestem ciekaw jak wiele takich miejsc jest jeszcze w Singapurze do odkrycia. Dziesiątki, a może setki? Z pewnością tajemniczość takich miejsc dodaje im swego rodzaju ekskluzywności, ale przy okazji sprawia, że nie czujemy się jak klient, a gość czy nawet kolega.