Christiania dzielnica inna, niż wszystkie

Wyobraź sobie, że mieszkasz w Warszawie lub innym mieście w Polsce, a na jednej z pobliskich dzielnic panują zupełnie inne zasady, niż te, które znasz. Możesz tam niczym w Amsterdamie legalnie kupić i zapalić sobie. Niewielki skrawek miasta działa na zupełnie innych warunkach. Wyobrażasz sobie coś takiego? Jeśli nie, to wystarczy pojechać do Kopenhagi i odwiedzić tamtejszą Christianię.

Kolorowa dzielnica wolności

Green George Christiania
Green George powita Cię w Christianii!

Christiania to wyjątkową dzielnica Kopenhagi, która rządzi się swoimi własnymi regułami, a sztukę uliczną dostrzeżesz na każdym kroku. Tuż po przejściu przez „magiczną” bramę, świat się całkowicie zmienia. Nagle robi się niezwykle kolorowo, trochę jakby wyobrazić sobie małą hipisowską dzielnicę. Nieco mniej kolorowo robi się w momencie, gdy co chwilę widzimy osoby w czarnych kominiarkach, od których można kupić „polepszacze nastrojów”. Jest jednak zasady, która mówi o całkowitym zakazie twardych narkotyków. Czy mieszkańcy i turyści stosują się do tej zasady? Ciężko mi powiedzieć. Miękki jest tam kupić równie łatwo, co hot doga w żabce. Panowie w kominiarkach bardzo dbają o swoją prywatnością, dlatego nie zaleca się robienia zdjęć, szczególnie na głównym rynku, gdzie jest ich najwięcej. Przed wejściem do tego miejsca uprzejmie proszą o wstrzymanie się z robieniem fotek. Czy w razie czego poproszą mniej grzecznie? Na szczęście nie wiem.

Ta kopenhaska dzielnica przyciąga swoją niezwykłością turystów z całego świata. Myślę, że rząd Danii i Kopenhagi nieco mniej przychylnie patrzy na tę dzielnicę niż reszta. W końcu tak bardzo różne prawa i zasady tylko dla jednej dzielnicy nie są czymś normalnym. Były już próby przejęcia Christianii przez Kopenhagę, jednak liczne protesty spowodowały, że nie wszystko poszło po myśli miasta. Być może w ciągu następnych lat pojawią się kolejne próby zamiany Christianii w zwykłą, normalną dzielnicę.

Kiedy powstała Christiania? Krótka historia kopenhaskiej dzielnicy

Christiania powstała w 1971 roku, a jej początkiem było zajęcie dawnych, opuszczonych terenów wojskowych w pobliżu samego centrum Kopenhagi. Z czasem jednak zaczęło tam przybywać coraz więcej ludzi, którzy chcieli posmakować innego sposobu na życie. Coś w stylu ruchu hipisowskiego. Poszukiwali wolności. Miejsca, o którym tylko oni będą decydować. Bez pomocy rządu. Wydaje mi się, że chcieli tutaj stworzyć swego rodzaju utopię. Chociaż to tylko moje przypuszczenia.

Jaka naprawdę jest Christiania?

Kolorowo, ale daleko jej do bajki, no nie?

Dziś Christiania jest jednym z najbardziej znanych alternatywnych miejsc na świecie. To miejsce, gdzie mieszkańcy wciąż starają się utrzymać swoją niezależność i wolność od norm społecznych, które rządzą resztą miasta.

Co ciekawe Christiania stawia na rozwój! Mieszkańcy sprzedają towary (tak, te, o których myślisz też) i usługi. Są tam niewielkie sklepiki choćby z pamiątkami, czy miejsce, w którym możesz kupić cegiełkę na pomoc rozwojowi dzielnicy. Brakuje tylko własnej waluty, no nie Mieszka tutaj również wielu artystów i muzyków. Szczególnie latem słychać tam głośniejsze zabawy, a jeśli chodzi o artystów, to ich malunki są niemal na każdym kroku.

Walka miasta z Christianią

Christiania swoją innością wywołuje wiele kontrowersji nie tylko w Kopenhadze, ale całej Danii. Niektórzy uważają, że dzielnica jest źródłem wszelkich problemów związanych z przestępczością i narkotykami. Jak już wspominałem wcześniej, władze miasta wielokrotnie próbowały zakończyć nielegalne zajęcie terenów, ale mieszkańcy Christianii i jej obrońcy zawsze wychodzili zwycięsko. Jej zwolennicy natomiast uważają, że to miejsce, w którym żyje się po swojemu z dala od „miejskich” problemów. Tamtejsi mieszkańcy nie robią nic złego. Nie chcą jednak żyć według zasad ustalonych przez innych, podczas gdy mogą żyć tak, jak sami chcą.

Obowiązkowe miejsce do zobaczenia w Kopenhadze

Christiania to dzielnica, która jest pełna historii i kultury, ale także kontrowersji. Nie ma drugiego takiego miejsca w Kopenhadze, Danii, a może nawet i Europie? Z jednej strony to kolorowy świat, któremu jednak daleko do hipisowskich kwiatów. Kolorowe murale na każdym kroku, nieco niezwykła aura, która jest czymś pomiędzy narkotykami, a życiem na własnych zasadach. Zaledwie kilka metrów dzieli zwykłą kopenhaską dzielnicę o tego „magicznego” miejsca.

Nie każdy jednak wierzy w magię.